27 grudnia 2013

World 2020 - Rozdział 1

4 komentarze:

Myślałeś kiedyś, jak bardzo znasz ten świat? Pewnie myślisz, że nic Cię w nim nie zaskoczy. Wszystko jest cały czas identyczne. Nic się nie zmienia w nim. Prawda jest taka, że nasz kochany rząd stworzył nowy świat, w którym nie ma miejsca dla słabych. Wszystko zaczęło się w 2015 roku, kiedy wybuchła wojna. Trzecia Wojna Światowa. Zakończyła się ona w 2020 roku, skutkiem była kapitulacja wielu państw. Zostało kilka większych mocarstw, natomiast wszędzie indziej panuje: smród, bród i ubóstwo. Stany Zjednoczone Ameryki zachowały swoją pozycję i przywileje. Podobnie Wielka Brytania, Paryż i Rosja. Natomiast Azja została objęta ochroną Japonii. Teraz każdy mieszkaniec ziem „Pustych”, pragnie dostać się do jednego z mocarstw. Obecnie dotarcie do nich uniemożliwia policja, a raczej nowa generacja żołnierzy o nazwie „Soldier”. Niedługo po wojnie, duża ilość ludzi została przesiedlona. Moja siostra wraz ze swoim dzieckiem dotarły do Londynu. Niestety kilka dni później przyszła do nas wiadomość o śmieci mojej siostry. Na szczęście mała dostała się do sierocińca. Sama z wadą mózgu by nie przeżyła. Obecnie rodzi się tysiące dzieci chorych, lecz też dużo ludzi umiera na tajemnicze choroby, popełnia samobójstwo, umiera od uzależnienia lub z rąk gangów. Tak wygląda nasz świat. Koszmarnie, nie? Jestem jedną z wielu, która chce dostać się do Londynu, a nawet do Japonii, gdzie będę mogła żyć spokojnie.

Z i e m i a  PUSTA
[Dawniej ziemie Polskie] [1osobówka]
Wbiegłam do pomieszczenia jak oszalała. Kolejny raz ktoś chciał mnie zgwałcić. Nawet w południe można spotkać jakiegoś pijaka, który gada od rzeczy. Oparłam się o drzwi i przygryzłam wargę. Poczułam w ustach smak swojej własnej krwi. Westchnęłam głęboko i rozluźniłam się. Nie mogę winić nikogo, że urodziłam się akurat w tym czasie. Tak bardzo bym chciałabym być w jednym z mocarstw. Przynajmniej Laurze się udało, lecz ona ma tylko dwa latka. Westchnęłam cicho pod nosem. Za dwa tygodnie w końcu mam tą szczęśliwą osiemnastkę. Będę mogła wyjechać, lecz nie chcę zostawić rodziców. Oni niestety nie mogą. Tata jest już po pięćdziesiątce, a mama zbliża się do pięćdziesiątki. Nie tylko chodzi o wiek, ale o blokady. Moi rodzice są obciążeni blokadami. Nie mogą opuścić tego miasta bez wniosku, oddanego wcześniej. Mało kto z ziem Pustych wydostaje się. Jeśli chce się opuścić ją nielegalnie, kończy się to śmiercią lub w najłagodniejszym wypadku 6 miesięcy więzienia. Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku. Moje łóżko znajdowało się zaraz przy oknie, które zajmowało całą ścianę. Miałam stąd doskonały widok na miasto. Jednakże, panuje tu bezprawie, alkoholizm, narkomania i prostytucja. Najbardziej denerwuje mnie to, że mocarstwa nawet nie chcą kiwnąć palcem na terenie ziem pustych. Kiedy czytałam ostatnio gazetę, dowiedziałam się  o tym, że w mocarstwach technologia wybiegła niesamowicie naprzód. Istnieje teraz konwój między Paryżem a Londynem. Można powiedzieć, że wygląda to jak latający statek. Przynajmniej tak wyglądało to na fotografii. Położyłam się na plecach i wpatrywałam w sufit. Na suficie znajdował sie plakat jednego z uciekinierów. Nazywany najemnikiem. Andy Sixx, dwudziestojednoletni chłopak. Jego błękitne jak niebo oczy, pochłaniają mnie. Z tego co czytałam w gazetach, jest on uciekinierem z jakiegoś ośrodka i czuł się inny. Dlatego porzucił tą ziemię. Zawsze się zastawiam dlaczego nie pamiętam jednego roku swojego życia. Pamiętam tylko jak czytałam tą gazetę z reportażem o Andy'm. Tamto miejsce wybuchło albo spłonęło. Nie pamiętam dokładnie.
Moje jakże ciekawe przemyślenia o życiu, zostały przerwane pukaniem. Po chwili drzwi się otwarły i w progu stanęła moja matka.
-Czego? - zapytałam znudzonym głosem.
-Trochę kulturalniej. Dostałaś list z Centrum - powiedziała.
-Z Centrum? - zdziwiłam się.
Podeszłam do starszej kobiety i wzięłam kopertę. Wróciłam na łóżko i spojrzałam przez okno.  Usłyszałam zamykanie drzwi. Przełknęłam ślinę. Powoli otwarłam kopertę i wyciągnęłam skrawek papieru. Treść listu brzmiała:
Dla Pauline Stone,
twój organizm posiada odpowiednie przeciwciała do zwalczenia nowej plagi, stworzonej przez terrorystów. Chcemy pobrać twoją krew i zrobić z niej szczepionkę. Wyszło wszystko w ostatnich badaniach okresowych, kiedy badaliśmy ci poziom cukru. Niestety dowiedzieliśmy się o tym później kiedy twoja krew na pasu testowym zmieniła barwę. O ile wyrażasz na to zgodę, chce stworzyć lek. Jeśli, jednak nie wyrazisz zgody  terroryści przyjdą po ciebie i twoją rodzinę. Prosimy, abyś jak najszybciej udała się do Centrum.
Doktor R.R. Kurnik
Przełknęłam ślinę. Zasłoniłam dłonią usta. Starałam się myśleć logicznie. Przewidzieć następne postępowania. Z toku myślenia wyrwał mnie krzyki matki. Odruchowo wstałam z łóżka i wpatrywałam się w drzwi. Krzyki ustały wraz ze strzałami z pistoletu. Przełknęłam ślinę i podeszłam do drzwi. Rozległ się odgłos kroków. Ktoś miał ubrane dosyć ciężkie buty. Sięgnęłam po pierwszą, lepszą rzecz do obrony. Akurat była to mała deska, z której miałam zrobić sobie półkę. Kroki ustały tuż przed moimi drzwiami. Ścisnęłam mocniej kawałek drewna. Zaczęłam słyszeć bicie własnego serca. Powoli. Bum. Bum. Bum. Wszytko zaczęło się dziać tak szybko. Drzwi otwarły się z hukiem uderzając o ścianę. Ja rzuciłam się na napastnika z deską i próbowałam go uderzyć w głowę. Był za silny jak dla mnie. Obezwładnił mnie w mgnieniu oka i złapał za nadgarstki. Wystawił przed siebie aby móc mi się lepiej przyjrzeć. Sama się mu dobrze przyjrzałam. Był to terrorysta. Ciemniejsza karnacja, dłuższe brązowe włosy i czarny ubiór. Zbytnio odkrywał mu klatkę piersiową.
-Jestem Luke Black. Do usług - przedstawił się.
-Ja pewnie się nie muszę przedstawiać, ale moja stopa tak - zakpiłam sobie z niego.
Moja noga powędrowała w stronę jego krocza. Nie uniknął mego ataku i zaczął skręcać się z bólu. Niestety nie puścił mnie.
-Ty ździro - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Rzucił mnie na łóżko i przetarł sobie dłonią twarz. Oparłam się o szybę i zacisnęłam dłonie na pościeli.
-Wiesz dobrze, że nie uciekniesz. Może chwile pogadamy? - powiedział.
Zabrał krzesło od biurka i postawił je przede mną. Ustawił je tyłem do mnie. Usiadł na nim i oparł się łokciami o oparcie. Zaczął prezentować mi swoją broń, której do tej pory nie zauważyłam. Miał się czym pochwalić i nie tylko bronią ale i mięśniami. Tfu. O czym ja teraz myślę?!
-Zacznijmy od tego, że nie jestem terrorystą tylko łowcą nagród - powiedział.
-A wyobraźnia mnie dobija - mruknęłam pod nosem.
-Co tam bredzi pod nosem? - zapytał się.
-Powiedziałam: jaka jest równica między terrorystą a łowcą nagród współcześnie? - skłamałam.
-Udajesz głupią, a twarda z ciebie sztuka Pauline. Podobasz mi się - oblizał się i wstał z krzesła.
-Pedofil - powiedziałam.
-Co?- zdziwił się.
-Jeszcze mam 17. lat - powiedziałam.
-Dobra, tylko żartowałem. Powiedz mi po co dostaję fuchę na 30 milionów dolarów za taką prostą dziewczynę - mówiąc to podszedł do mnie i przystawił mi pistolet między nogi.
Usiadł obok mnie zrelaksowany.
-Dlaczego ich zabiłeś? -zapytałam się czując w  sercu rosnącą pustkę.
-Napatoczyli się.
-Tylko dlatego?! Nie mogłeś mnie złapać jak byłam daleko od nich?! -coś we mnie pękło.
-Powiesz mi co oni od ciebie chcą, a obiecuję, że będę łagodny - przejechał bronią po moim brzuchu i zatrzymał go między moimi piersiami.
Co mi pozostało? Co mam zrobić? Niech ktoś mi pomoże!
-Posiadam przeciwciała na jakiegoś nowego wirusa -powiedziałam.
-Na Genomę?! - zagwizdał. - Grzeczna dziewczyna teraz się zabawimy.
Złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do łóżka. Z moich ust wydobył się krzyk. Broń Luke'a znajdowała się na moim podbrzuszu. Bałam się i to strasznie. Nagle przestałam cokolwiek odczuwać. Wszystko się wyciszyło. Przestałam się opierać łowcowi nagród.
-Objekte 20 und 21 sind fertig.
-Gib mir die doppelte Dosis.*
Poczułam uścisk dłoni.
-Wyjdziemy z tego oboje. Jestem z tobą. Jak to się skończy zniszczę to miejsce.
-Przepraszam.
-Błagam cię! Trzymaj się.
-Hej co z tobą?
Nagle ktoś wbiegł do pokoju i odtrącił mężczyznę. Pociągnął mnie za rękę i wybiegłam wraz z nim z domu. Nawet nie zauważyłam zwłok moich rodziców. Wpatrywałam sie tępawo przed siebie i osobę która uratowała mnie przed gwałtem.

~*~
[Dawniej ziemie Polskie] [3osobówka]
-Kurwa, winda nie działa- syknął mężczyzna.
Rozejrzał się dookoła i zauważył drzwi na klatkę schodową. Pociągnął dziewczynę za sobą i oboje wbiegli na klatkę schodową. Zaczęli zbiegać ze schodów, z 9 piętra. W okolicach 4 piętra usłyszeli trzaśnięcie drzwiami. Zatrzymali się i spojrzeli w górę. Kiedy tylko spojrzeli w dół, aby z powrotem biec, oboje zamarli ze zdziwienia. Łowca nagród stał tuż przed nimi.  Mężczyzna o ciemnych włosach i jasnej karnacji, zasłonił blondynkę swoim ciałem. Bowiem nie chciał oddać mu dziewczyny.
-Oddaj mi ją po dobroci, a nikomu nie stanie się krzywda - powiedział Black.
-Chyba sobie kpisz - prychnął nieznany mężczyzna.
-Ostrzegałem - wzruszył ramionami.
Obydwoje wyciągnęli broń w jednym momencie. Wycelowani ją na przeciw siebie. Jednakże, tylko nieznajomy wystrzelił. Mężczyzna o ciemniejszej karnacji uniknął pocisku i w mgnieniu oka znalazł się przy dwójce. Obezwładnił mężczyznę i przerzucił go przez balustradę. Ten zdążył się utrzymać za podłogę. Pauline upadła na ziemię i wpatrywała się w tą scenę przerażona.
-I co, Andy? Nie pokażesz nic? - zapytał napastnik.
Blondynka poczuła jakby ktoś potraktował ją prądem. Zadrżała. Luke nadepnął na jedną rękę Andy'ego. Trzymał się obecnie na jednej ręce. Pauline zaczęła czuć ogromny ból głowy. Zamknęła oczy i nieuchwytnie próbowała znaleźć w sobie odwagę, aby uradować mężczyznę.
-Widzisz nawet Pauline, przez ciebie cierpi - zakpił Black.
-Pauline? - zdziwił się.
Dziewczyna usłyszała znajomy jej głos i otwarła oczy.
~*~
-Andy? - zadrżałam.
Wykorzystałam okazję kiedy ten pedofil był zajęty ciemnowłosym i wzięłam gaśnicę, która była zawieszona na ścianie. Rzuciłam nią prosto w napastnika, która uderzyła go prosto w głowę i przeleciał za poręcz. Przeleciał na drugą stronę, lecz nie złapał się niczego i spadł na sam dół. Odetchnęłam z ulgą i pomogłam mężczyźnie się wspiąć. Gdy tylko jego nogi dotknęły podłoża upadłam na swoje cztery litery, dysząc strasznie. Był on ciężki, a ja nie należę do najsilniejszych. Sam usiadł obok mnie wzdychając ciężko.
-Ciężki jesteś - mruknęłam.
-Wszystko w porządku? Nie jesteś ranna? -zapytał.
-Jakoś będzie. Chociaż im nie - powiedziałam.
-Musimy iść, Pauline. On zaraz wstanie - powiedział głosem nie tolerującym sprzeciwu.
-Mogę wiedzieć, skąd mnie znasz? - zapytałam wstając.
-Nic nie pamiętasz?! Całkowicie nic?! - zdziwił się.
-Niestety nie. Ale już kiedyś cię trzymałam za rękę - pokręciłam głową.
-Podczas eksperymentów, zawsze trzymaliśmy się za rękę - stwierdził. - A teraz idziemy, na dole czeka mój przyjaciel. Obcuję ci, że wszystko wyjaśnię. Tylko mi zaufaj, proszę - powiedział.
Przytknęłam. Andy złapał mnie za rękę i sprowadził na dół. Nie było teraz czasu, aby zadać mu pytanie, o tym łowcu nagród i dlaczego on zaraz wstanie. Wybiegliśmy jak oparzeni z budynku i skręciliśmy w jedną z uliczek. Nagle upadłam, czując nie wyobrażalny smutek. Łzy napłynęły mi do oczu i zaczęły spływać mi po policzkach.  Ciemnowłosy złapał mnie za ramiona i pomógł mi wstać. Rzuciłam się na jego tors i zaczęłam płakać. Zaczęliśmy się kierować przed siebie. Wyszliśmy na główną ulicę.
-Michael! - zawołał Andy.
Nagle podjechało czarne sportowe auto pięciodrzwiowe. Ciemnowłosy otwarł tylne drzwi i wpuścił mnie do środka, po czym usiadł obok mnie i zamknął drzwi.
-Michael gazu! - krzyknął.
-Oj! - okrzyknął kierowca.
Samochód ruszył z piskiem opon. Byłam strasznie słaba. Straciłam coś ważnego. Łzy bezustannie spływały po moich policzkach. Oparłam się o ramię Andy'ego i zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam.
___________________________________________________________________________

*Obiekty 20 i 21 są gotowe
podać im podwójną dawkę.
layout by Sasame Ka